cze 04 2003

Jedno pociaga za soba drugie ....


Komentarze: 0

Tak, niestety tak jest!  Dzisiaj chyba ostatecznie rozstalam sie ze swoim partnerem. Tak bardzo potrzebowalam kogos bliskiego, kogos kto pomoze mi przejsc przez ten trudny okres adaptacji. Zaufalam , wierzylam, ze to ta osoba. Ale nie udalo nam sie rozmawiac. Kazda proba dzielenia sie problemem, proba szukania zrozumienia, zwyklego pocieszenia....konczyla sie jego irytacją! Nikt nie lubi problemow, ale czy na tym wlasnie nie polega bycie z kims razem?

Czy bycie razem , to tylko cudowne zycie? Jak myslec o przyszlosci z kims, kto nie potrafi byc rowniez podporą w trudnej sytuacji. Wiem, ze gdyby przez ten czas okazal mi choc troche serca, wspolczucia, chociaz na krotki czas --- zebralabym sie w sobie i przynajmniej podjela walke. Ale jego problemem bylo, czy umiem porzadnie gotowac, sprzatac, czy aby przypadkiem nie chce gdzies wyjsc wieczorem (to kosztuje!), czy aby nie jadam za duzo (trzebaby bylo kupic wiecej jedzenia!)....a ja? Nie bylo miejsca na zainteresowanie sie moim smutkiem. Ciągle osamotniona , bedac jednak z kims! Moze to i dobrze, ze skonczylismy znajomosc? Po co byc z kims, skoro i tak jest sie ciagle samą?

 

bonnie388 : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz